|
Forum o Destiny's Child Forum o Destiny's Child
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Beyonce
Administrator
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 54
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraków
|
Wysłany: Nie 13:48, 04 Gru 2005 Temat postu: Inne |
|
|
Wywiady, reportaże itp. możecie zamieszczać właśnie tutaj
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Patrycja Anna
Gość
|
Wysłany: Sob 23:26, 16 Wrz 2006 Temat postu: WYWIADY |
|
|
Albumem "Survivor" z 2001 roku Beyonce Knowles, Kelly Rowland i Michelle Williams, znane lepiej jako Destiny's Child, podbiły listy przebojów na całym świecie. Płyta rozeszła się w blisko dziesięciomilionowym nakładzie, a trio stało się jednym z najpopularniejszych wykonawców na globie. Jednak po tym nieprawdopodobnym sukcesie dziewczyny postanowiły odpocząć od siebie i nagrywać na własną rękę. Największy sukces odniosła Beyonce, która przyćmiła solowym albumem dokonania koleżanek, a nawet macierzystej grupy. I kiedy wydawało się, że Destiny's Child to już przeszłość, wokalistki postanowiły spotkać się ponownie w studio i nagrać płytę pod starym szyldem. Efektem ich pracy był album "Destiny Fulfilled", który do sklepów trafił w listopadzie 2004 roku.
O szczegółach nagrywania albumu, sztuce kręcenia klipów muzycznych i opiniach dziewczyn na temat sukcesu Beyonce, możecie przeczytać w poniższym wywiadzie.
Opowiedzcie najpierw o nowej płycie "Destiny Fulfilled".
Michelle: Pracowałyśmy przy niej z wieloma producentami - 9th Wonder, Rockwilderem, Mario Winansem, Rodneyem Jerkinsem i Erronem Williamsem. Sean Garret był jednym z głównych autorów naszych piosenek... Może powinnyśmy nazwać go Mistrzem?
Beyonce: Właśnie tak! Ten album jest niesamowity, ponieważ mamy o wiele więcej do powiedzenia teraz, gdy jesteśmy trochę starsze i doświadczyłyśmy już życia.
Jakie to uczucie ponownie wrócić do studia w pełnym składzie?
Kelly: To było wspaniałe... Trzy pierwsze dni spędziłyśmy na plotkowaniu. Był to czas intensywnego zbierania pomysłów na album. To cudowne uczucie, gdy widzisz, jak płyta powstaje od samego początku. Dopiero jakieś 2-3 tygodnie później narodził się pomysł na finalną wersję płyty. Beyonce zaczęła się wtedy bardzo angażować w pracę nad nią. Zawsze udaje się jej być jeden krok przed wszystkimi, zawsze myśli kreatywnie, dzięki czemu Destiny's Child wyznaczają nowe trendy.
Opowiedzcie trochę o historiach, które zawarłyście na albumie.
Beyonce: Opowieść rozpoczyna singel "Lose My Breath". Mówi on o facecie, którego spotykasz i który mówi ci: "mogę cię wypełnić".
Kelly: Podbić twój świat!
Beyonce:... Ale wcale tak nie jest. Mówisz mu więc, że potrzebujesz żołnierza ("Soldier"). Piosenka opowiada o tych wszystkich cechach, które lubimy u facetów i których od nich oczekujemy. I znajdujemy tego żołnierza, chcemy go więc zaspokoić.
Utwór "Cater 2 U" może być więc niespodzianką dla wielu ludzi, ponieważ zawsze byłyśmy silne i niezależne. Ale zdałyśmy sobie sprawę z tego, że gdy już zdobędzie się tę siłę, wówczas potrzebuje się kogoś, z kim możesz się nią podzielić. I jeśli to jest właśnie ten facet, to nie powinnyśmy się tego wstydzić.
Kolejną piosenką jest bardzo zmysłowy "T-Shirt". W odróżnieniu od poprzednich kawałków, mówi o sytuacji, kiedy nie ma przy tobie mężczyzny. Zastanawiasz się, czy to inna kobieta jest tego powodem ("Is She The Reason")? Ciągle masz wrażenie, że jest z tą "drugą". Nadchodzi więc moment, kiedy masz ochotę uwolnić się od niego całkowicie, bo jest dla ciebie jak zły nałóg. Opowiada o tym Kelly w piosence "Bad Habit".
Następny utwór to "Girl", który jest moim ulubionym kawałkiem na płycie. Opowiada on historię widzianą z trzech różnych perspektyw. To zupełnie coś innego, niepowtarzalnego. Zazwyczaj zwrotki piosenek są kontynuacją jednego punktu widzenia, a w tym utworze prowadzimy ze sobą dialog. O przyjaźni, o pewnej dziewczynie, i o tym jak widzimy jej płacz, tęsknotę za mężczyzną. W końcu jednak znajduje swoją siłę i niezależność. I o tym właśnie jest "Free".
"If" utwierdza ją w dokonaniu słusznego wyboru: "... nie zadzwonię do ciebie tak, jak kiedyś. Jestem już wolna". "Through With Love", jak wskazuje już sam tytuł, mówi o skończeniu z miłością.
W utworze kończącym całą tę historię miłość jednak wraca. W Bogu i w samym sobie. Dlatego też utwór nosi tytuł "Love". Można odnaleźć miłość w mężczyźnie, ale najpierw trzeba umieć odnaleźć ją w samej sobie.
Jak wyglądały rozmowy, które zainspirowały powstanie tego albumu?
Kelly: Rozmawiałyśmy o związkach i przyjaźniach, których doświadczyłyśmy. "Dlaczego, kiedy facet traktuje cię w taki i taki sposób, dlaczego czujesz właśnie to lub tamto"?
Beyonce: Dokładnie. Dyskutowałyśmy o tym wszystkim, czego się nauczyłyśmy. O zaufaniu, o wyzwoleniu. Znam wiele kobiet, które dawały tak wiele innym ludziom, nie otrzymując nic w zamian. W końcu i one powiedziały sobie: "Mam dość. Od dziś troszczę się przede wszystkim o siebie." Wszystkie piosenki na płycie powstały na podstawie naszych dyskusji.
Jakie zmiany zaobserwowałyście u siebie w ciągu ostatnich lat?
Kelly: Muszę powiedzieć, że świetnie rozumiemy się z Beyonce i podziwiam jej smykałkę do interesów. Zawsze ją podpatrywałam i podziwiałam jej pomysłowość. Ta dziewczyna potrafi wpaść na fantastyczny pomysł nawet gdy śpi! Podziwiam jej ciężką pracę.
Michelle jest bardzo kreatywna. Wciąż zaskakują mnie jej szalone pomysły. Miała naprawdę wielki wkład w nasz najnowszy album. Podczas swoich partii solowych po prostu znikała w innym świecie po to, by dać z siebie jeszcze więcej. To było właśnie najpiękniejsze w pracy nad tą płytą.
Beyonce: Kelly jest o wiele bardziej pewna siebie, zdaje sobie sprawę z tego, kim jest. Jej głos jest taki czysty, doskonale słychać to na albumie. Kiedyś zamykała się we własnej skorupie, a teraz? Tylko na nią popatrzcie!
Dokładnie to samo mogę powiedzieć o Michelle! Jej pewność siebie jest zdumiewająca. Nie boi się być inna, brzmieć inaczej. Jej głos zmienił się nie do poznania!
Michelle: Z czasem musisz zdać sobie sprawę, że twój głos jest jaki jest. Spójrzcie na naszą trójkę, jesteśmy całkiem różne i to jest właśnie wspaniale! To, co lubię w Beyonce, to jej zdecydowanie. "Tak" to zawsze "tak", a "nie" to "nie".
Destiny Fulfilled" jest bardzo kobiecym albumem. Co ciekawego może znaleźć na nim mężczyzna?
Beyonce: Faceci też będą usatysfakcjonowani, w szczególności piosenkami "Cater 2 U" i "Love". Jest też masa innych utworów, które napisałyśmy z facetami. Np. z Seanem Garretem, wspaniałym tekściarzem, który nadał również odrobinę męskiej perspektywy całemu albumowi. Warto zwrócić uwagę, że bity na albumie są o wiele cięższe. Niektóre z tych piosenek mogłyby posłużyć hiphopowym artystom jako podkład. Pozwoliłam więc kilku facetom przesłuchać naszego albumu i reakcje były bardzo pozytywne.
Kolejną sprawą jest fakt, że album spodobał się zarówno młodszym, jak i starszym słuchaczom. Moja mama i jej przyjaciółki były bardzo zdziwione i pytały: "Skąd wy to wszystkie wiecie?". To niesamowite, jak wielu ludzi jest w stanie połączyć ta płyta.
Michelle: Chociażby piosenka "Free". Wydaje się, że opowiadamy o kobiecie, która jest dobra i uczynna dla mężczyzny. Jednak ta historia może mieć też zupełnie odwrotny bieg. Są przecież faceci, którzy są wspaniali dla swoich kobiet, a to właśnie one się nimi bawią. I wtedy on staje się osobą, która mówi sobie: "muszę się od niej uwolnić".
Jak się czujecie podczas śpiewania "Lose My Breath"?
Beyonce: "Lose My Breath" jest jednym z tych kawałków, przy którym po prostu musisz tańczyć i nic na to nie poradzisz. Nawet kiedy jesteśmy zmęczone czy zdenerwowane i zaczynamy go słuchać, czujemy taką energię, że jesteśmy w stanie przezwyciężyć każdy problem. Podczas występu często trudno nam złapać oddech, ponieważ piosenka jest tak szybka i energetyczna!
Porozmawiajmy o teledysku do "Lose My Breath"
Michelle: Reżyserem teledysku jest Mark Klasfeld. To świetny klip, jeszcze nigdy takiego nie nakręciłyśmy... Tańczymy same ze sobą! Teledysk ukazuje jakby trzy różne oblicza Destiny's Child. Są bardziej uliczne Destiny's Child, które nazwałyśmy Othan. Po nich przychodzi kolej na facetów, którzy dla nas tańczą. Potem na plan wkraczają słodkie, ułożone Destiny's Child, które nazwałyśmy Aisha. I na samym końcu pojawiają się bardziej dzikie Destiny's Child.
Jeśli chodzi o taniec: powstały trzy zupełnie różne układy choreograficzne, których musiałyśmy się nauczyć i dopasować do siebie nawzajem. Najtrudniejsze było chyba to, że musiałyśmy tańczyć tak, jakby jedne Destiny's Child stały naprzeciw drugich.
Kelly: Mark Klasfeld był po prostu cudowny. Podczas kręcenia teledysku Beyonce zerwała sobie ścięgna, ale wciąż starała się zachować uśmiech na twarzy, pytając: "OK, co dalej?". Na całe szczęście wszystko wyszło świetnie. Mark dokładnie wiedział, czego chce. Pracowałyśmy z nim pierwszy raz, a na planie teledysku bawiłyśmy się doskonale.
Lubicie kręcić teledyski?
Beyonce: Uwielbiam pracować nad ich efektem końcowym. W teledysku do "Me, Myself And I" wszystko działo się od końca. Na początku bardzo chciałam pojawić się w klipie w trzech osobach. Chciałam tego tak bardzo... że nic z tego nie wyszło. Uwielbiam jednak techniczną stronę tworzenia klipów. Zawsze, gdy kręcimy coś nowego, zadaję miliony pytań. Wiem, że denerwuję tym wszystkich, ale jestem tym po prostu zafascynowana. Prawdę mówiąc chciałabym bardzo sama nakręcić jakiś teledysk.
Jaka jest wasza definicja słowa żołnierz?
Beyonce: Żołnierz to ktoś, kto zawsze wstawi się za tobą. Ktoś, kto jest dla ciebie oparciem zarówno emocjonalnym, jak i fizycznym. Ktoś, przy kim możesz czuć się bezpiecznie, bo wiesz, że cię obroni. Ktoś, kto nie da sobie dmuchać w kaszę, a zarazem jest godny zaufania.
Opowiedzcie trochę więcej o teledysku do utworu "Soldier".
Kelly: Jego reżyserem jest Ray Kay, protegowany Marka Klasfelda.
Beyonce: Zdecydowałyśmy się na czarno-biały teledysk. Chciałyśmy, by był bardziej surowy. W teledysku występuje wielu żołnierzy. Najtrudniejszą rzeczą okazał się casting, ponieważ opowiadamy o trzech różnych regionach: północy, południu i wschodzie. Trudno było znaleźć odpowiednich przedstawicieli tych regionów w Los Angeles. W końcu jednak udało się.
Teledysk nie ma konkretnej fabuły, jest jednak bardzo hiphopowy. Prawdę mówiąc "Soldier" jest chyba najbardziej hiphopowym klipem, jaki nagrałyśmy.
Czy macie jakieś szczególnie ulubione piosenki na nowym albumie?
Kelly: "Love". Kocham "Love". "Love" jest przepiękna. Utwór napisał Erron Williams, brat Michelle. Jest bardzo utalentowany. "Love" jest niesamowitym utworem. Pamiętam, że gdy go pisałyśmy, zaczynał się bardzo prosto i nagle stał się taki piękny.
"Cater 2 U" jest równie dobrą piosenką. Powstawała w bardzo interesujący sposób. Beyonce kolejny raz zaskoczyła wszystkich swoją kreatywnością. Miała milion myśli na sekundę. W końcu udało nam się zapisać to wszystko w jedną całość. Wyszło naprawdę świetnie.
Michelle: "Free" jest moją faworytką. To piosenka, która nie pozwala ci drugi raz popełnić tego samego błędu. Zdajesz sobie sprawę z tego, że śpiewasz ją z jakiegoś powodu. Jesteś wolna, udało ci się wydostać z pewnego związku i czujesz się wspaniale. Czy miałyście okazje widywać się w czasie, gdy poświęcałyście się solowym karierom?
Beyonce: Wszystkie byłyśmy na premierach naszych filmów, imprezach z okazji wydania albumu czy podpisywaniach płyt, kiedy tylko miałyśmy okazję. Było to dość trudne, ponieważ każda z nas była w innym mieście, grała swoją własną trasę, ale zawsze udawało nam się być na naszych koncertach.
Pamiętam, jak poszłam na musical "Aida", by zobaczyć w nim Michelle... I dosłownie rozpłakałam się jeszcze przed końcem pierwszej połowy. Kiedy Michelle wychodziła na scenę... ona naprawdę była Aidą! Jestem wielką fanką tego musicalu i nagle Michelle gra w nim główną rolę! To było niesamowite! Jestem z niej taka dumna.
Kiedy w Nowym Jorku przygotowywała się do tej roli, cały czas starałam się być przy niej. Pamiętam, jak mówiła mi, że musi nauczyć się na pamięć mnóstwa dialogów. Przez pierwsze dni była strasznie sfrustrowana i powtarzała w kółko: "Jak ja to zrobię?". I nagle któregoś dnia słyszę: "Znam już całą swoją partię!" To było niesamowite. Nie wiem, jak ona to robi! Ja wciąż zapominam słów do naszych piosenek.
Czy widziałyście filmy, w których grałyście [Kelly wystąpiła w horrorze "Jason kontra Freddie", Beyonce zagrała w komedii "Austin Powers i Złoty Członek" - przyp. red.]?
Michelle: Byłyśmy zszokowane!!
Kelly: Grałam tak, jak wtedy, gdy miałyśmy 14-15 lat i bawiłyśmy się w aktorki.
Beyonce: Nie widziałam filmu z Kelly, bo wydawał się zbyt przerażający. Nie mogę oglądać takich filmów. Pamiętam jednak, jak opowiadała, że bała się, gdy musiała biec przez las po ciemku, a na dodatek padał deszcz. A poza tym film zajął w rankingach "tylko" pierwsze miejsce...
Kelly: "Austin Powers i Złoty Członek" też był tylko pierwszy, halo! To świetne uczucie i jestem dumna z nas wszystkich. Każda z nas może pochwalić się teraz wspaniałymi doświadczeniami.
Co sądzicie o solowym sukcesie Beyonce?
Kelly: Byłam z niej taka dumna, szczególnie z "Me, Myself And I" i "Dangerously In Love", ale z "Baby Boy" już nie... Żartuję, wszystko co zrobiła było świetne! Niesamowite jest to, że widzisz, ile ta dziewczyna osiągnęła dzięki samodyscyplinie i wewnętrznej motywacji. Obserwując ją, staram się uczyć od niej tego samego.
Kelly współpracowała z Nelly'm, Beyonce z Jay-Z. Czy jest jakiś artysta, z którym chciałybyście jeszcze współpracować?
Beyonce: Chciałybyśmy nagrać piosenkę z grupą Coldplay albo ze Stevie Wonderem. Obecnie pracujemy nad pewnym utworem, na który chcemy zaprosić wszystkich, których muzykę kochamy. Zobaczymy, co z tego wyjdzie...
Jakie macie plany na przyszłość?
Kelly: Chciałybyśmy nagrać album, który pokochają wszyscy.
Beyonce: No i mamy też trasę koncertową "Destiny Fulfilled... and lovin' it". Zaczynamy od Europy i Japonii, potem wracamy do Ameryki. W planach jest już 75 koncertów, być może będzie ich 90, albo i więcej. Będziemy więc koncertowały przez długi czas, a potem... myślę, że znowu nadejdzie czas Kelly, Michelle i Beyonce.
Michelle: Zamierzamy się nieźle zmęczyć!
z 2001 roku
Nie straciłyśmy kontaktu z rzeczywistością"
Jeszcze kilka lat temu nikt nie miał wątpliwości, że najpopularniejszą żeńską grupą w Stanach Zjednoczonych jest trio TLC. Wystarczyła jednak tylko chwila i pojawiła się kolejna mocno błyszcząca gwiazda - zespół Destiny's Child. Dzięki takim przebojom, jak "Independent Woman" czy też "Survivor", Beyonce, Michele i Kelly szybko podbiły większość list przebojów na całym świecie.
Z okazji premiery swego najnowszego albumu „Survivor”, który ukazał się wiosną 2001 roku, członkinie grupy Destiny's Child opowiadają o kulisach produkcji, sławie, pieniądzach i mężczyznach.
Co odpowiadacie tym wszystkim, którzy śmieją się, że jesteście prawdziwymi ‘surviors’ (ocalałe), tylko dlatego, że przetrwałyście wszystkie zmiany personalne w zespole?
Beyonce: To, co tak cenię sobie w Destiny’s Child, to fakt, że wszystkie negatywne czy nieprzyjemne rzeczy jakie nas spotykają, wychodzą nam ostatecznie tylko na dobre. Podobne sytuacje powodują, że stajesz się po prostu bardziej odporna. Robimy błędy jak każdy, ale zamiast rozpamiętywać je czy poddawać się im, staramy się nie popełnić ich już nigdy w przyszłości. Traktujemy je jak ciągłą lekcję życia. I nawet jeżeli pojawiają się jakieś złośliwe docinki, czy ktoś po prostu nie rozumie, o czym śpiewamy i przeinacza to na swój użytek, jest to dla nas tylko wyzwanie, żeby działać dalej. Czasem z takich sytuacji powstają nawet niezłe piosenki: „Survivor” napisałam chyba w ciągu 5 minut. Czułam wtedy, że ten utwór sam się pisze. Kiedy przedstawiłam go Kelly i Michele, obie stwierdziły, że jest świetny i nagrałyśmy go jako pierwszy kawałek na płytę. I dobrze, bo udział w jego nagraniu - jak i powstaniu całej płyty - wzięłyśmy wszystkie trzy i świetnie się nad nim pracowało. Płyta „Survivor” w pewnym stopniu powstała dzięki wszystkim nieprzychylnym uwagom, które umotywowały nas do pracy.
W dzisiejszych czasach zespoły czy artyści, są często tworami sztucznie wykreowanymi przez topowych producentów i tylko dzięki temu udaje im się przebić. W przypadku Destiny’s Child topowych producentów należy szukać w samym zespole!
(wszystkie) Hej, miło, że zauważyłeś!
Michele, opowiedz nam więc o pracy z waszą ‘topową producentką’ - Beyonce.
Michele: Wiele osób nie zdaje sobie sprawy, że Beyonce była autorką i współproducentką dużej części „The Writing’s On The Wall”! Także na naszej pierwszej płycie... a w zasadzie już nawet kiedy miała 11 lat, nie zdawała sobie sprawy, że aranżując wokale robi to, co normalny producent! Tak więc robi to niemal od zawsze i jest już prawdziwą profesjonalistką. Ma do tego talent, bo każdy może mieć jakąś wizję piosenki czy instruować cię, jak masz śpiewać, ale ważne są ostateczne efekty. I według mnie jest obecnie jedną z lepszych producentów na świecie! Poza tym w teksty, które pisze, może wczuć się każdy, niezależnie od płci. Porusza tematy od miłości, szczęścia po taniec i wrażenia z nim związane. Nie jest to takie proste, wierzcie mi! Nie można sobie tak po prostu usiąść i napisać piosenki, sprawa wymaga większego zachodu. Nie potrafię wyrazić, jak jest utalentowana. I piękna!
Beyonce: O rety, dzięki... To takie miłe.
Kelly: To wszystko prawda. Kiedy słucha się naszych piosenek, szczególnie w czasach, jakich przyszło nam doczekać, łatwo zauważyć, że opowiadają o prawdziwym życiu, prawdziwych emocjach i uczuciach Na takie teksty jest w tej chwili zapotrzebowanie.
Beyonce: Jednym z najpiękniejszych utworów na tej płycie jest „The Story Of Beauty”, inspirowany historią pewnej dziewczyny molestowanej przez swojego ojca. Sztuką jest przełożenie takiej historii na słowa piosenki. „Story...” mówi, że możesz być dalej piękna i młoda, nawet jeżeli przeszłaś przez coś tak strasznego. Często ludzie są ‘oślepieni’ trzeźwym spojrzeniem na świat i nie dopuszczają do siebie myśli, że ktoś po przejściach ma cały czas szansę stać się kimś wielkim.
Beyonce, jesteś już profesjonalnym producentem i napisałaś świetne utwory na ten album, ale czy nie przeraża cię perspektywa pełnej odpowiedzialności za tę płytę?
Beyonce: Tak, to ogromny stres, szczególnie dla 19-latki. Destiny’s Child sprzedały już ponad 10 milionów płyt i wytwórnia Columbia wyłożyła bardzo dużo pieniędzy na nagranie tego albumu, co tylko zwiększa moją odpowiedzialność. W rzeczywistości wyglądało to tak, że raz weszłyśmy do studia i raz nagrałyśmy „Survivor”, za drugim razem „Bootylicious”, potem kolejne kawałki i zanim wytwórnia zaprosiła nas do studia, płyta była już prawie skończona. Wykorzystałyśmy to, że samemu zabierając się za pracę nad tymi piosenkami, wytwarzała się między nami bardzo specyficzna atmosfera, jaką trudno byłoby potem odtworzyć. Można powiedzieć, że ta płyta sama się nagrała. I jestem faktycznie trochę przestraszona tą odpowiedzialnością, bo kiedy samemu piszesz i produkujesz swój materiał, to na nikogo nie możesz zrzucić winy, jeżeli coś poszłoby nie tak. Ale uważam, że szacunek należy się całej naszej grupie. Jesteśmy autorkami naszych piosenek, same wymyślamy sobie choreografię, podsuwamy pomysły na klipy i kreujemy swój wizerunek, styl. Nie jesteśmy przez nikogo wyprodukowaną grupą i to dlatego jesteśmy prawdziwymi ‘survivors’, dlatego przetrwałyśmy. Nie jesteśmy zespołem, który wchodzi do studia, nagrywa swoje partie i na tym kończy się jego praca. To nie dla nas.
O czym opowiada piosenka o tym przedziwnym tytule „Bootylicious”?
Michele: Wiele kobiet ogląda telewizje i czyta różne kobiece magazyny, i wszędzie widzą jeden ustalony wzór piękna. A w tej piosence mówimy, że nie ma nic złego w posiadaniu okrągłych bioder, tyłeczka, ud. Nie ważne, jakie nosisz rozmiary - zawsze możesz wyjść na parkiet i bawić się tak jak inni. „Bootylicious” jest jak modjo. Zachęca żeby się bawić, tańczyć, śmiać - i odnosi się zarówno do kobiet , jak i do mężczyzn.
Zaledwie z dwiema płytami na koncie zgarnęłyście w 2001 roku bardzo prestiżową nagrodę Soul Train Award im. Sammy’ego Davisa Jra. w kategorii „Artysta/Grupa Roku”. Jakie to uczucie?
Beyonce: Nie do opisania. Zdajemy sobie sprawę, kim dla przemysłu rozrywkowego jest Sammy Davis Jr. i jaką odpowiedzialność niesie za sobą wygranie nagrody jego imienia. To tylko powoduje, że chcemy pracować jeszcze ciężej, żeby kroczyć szlakiem przetartym przez takie legendy.
Michelle: Także pomysłodawca tych nagród - Don Cornelious - odegrał znaczącą rolę w naszej karierze. Cała telewizja Soul Train, ale on szczególnie, zawsze wspierał nas i wierzył w nasze możliwości.
Kelly: To on załatwił nam pierwszy poważny występ. Zaśpiewałyśmy wtedy na Soul Train „No No No”, zanim jeszcze ten utwór trafił na szczyty list przebojów. Potem śpiewałyśmy to jeszcze gdzieś i dopiero wtedy wszyscy zaczęli się nami interesować. On był pierwszą osobą, która tak naprawdę do końca w nas wierzyła i która miała możliwość zaprezentowania nas tak dużemu gronu odbiorców.
To, co tak w was cenię, to fakt, że nadal jesteście tymi samymi skromnymi dziewczynami, co kiedyś. W dzisiejszych czasach wielu zespołom już po jednym przeboju odbija palma sukcesu. W waszym przypadku, obecnie najpopularniejszej grupy żeńskiej na świecie, wydaje się, że ciągle stąpacie twardo na ziemi. Jak udaje wam się ta sztuka w świetle milionów sprzedanych płyt, zdjęć na okładkach najpopularniejszych magazynów?
Beyonce: Nie straciłyśmy kontaktu z rzeczywistością, bo mamy rodziny i przyjaciół, którzy nigdy nas nie okłamują. Jeśli nie mamy racji, wówczas przyjmujemy to ze spokojem, nie jesteśmy typem ludzi, którym nie wolno wytknąć żadnego błędu. Jesteśmy w stosunku do siebie nawet bardziej krytyczne od innych. Kochamy się, mamy w sercu Boga i to On się nami opiekuje. Innym sposobem jest otaczanie się ludźmi, którzy naprawdę cię kochają. Można mówić różne rzeczy o pracy z nami, ale gdyby nie nasi bliscy i wszyscy, którzy autentycznie angażują się w naszą karierę i są częścią naszego życia, byłybyśmy pewnie jednym z tych zespołów, o jakich wspomniałeś. Nie potrzebujemy ludzi, którzy mówią nam tylko to, co chcemy usłyszeć. Dlatego pozostajemy skromne. Nie zawdzięczamy przecież sukcesu samym sobie, ale i Bogu. A także: wytwórni, menedżmentowi, ciężkiej pracy, fanom, sprzedawcom itd. Sukces jest nie tylko twoją zasługą, a jeżeli myślisz inaczej, w każdej chwili Bóg może cię tego pozbawić.
Kelly: Dodam tylko, że całe nasze parafie gorąco się za nas modlą. Tak samo często spotykamy fanów, którzy mówią, że zmawiają za nas modlitwy. Dlatego jeszcze tu jesteśmy i wykonujemy swój zawód.
Osiągnęłyście sukces, zarobiłyście sporo zielonych, często spotykacie się z zazdrością. Jak sobie z tym radzicie?
Michele: Jest nieraz faktycznie ciężko, niektórzy ludzie jakby umyślnie próbują cię zmartwić, doprowadzić do płaczu. Staramy się możliwie unikać z nimi kontaktu. Dzisiaj przeczytałam gdzieś zdanie: „Opinie innych ludzi to nie twoja sprawa”. Chodzi o to, że jeżeli ktoś coś mówi na mój temat, to nie moja sprawa i nie powinno mnie to nawet interesować. Ale czasem nie da się tego uniknąć: ktoś opowiada o tobie jakieś absurdalne kłamstwa i czujesz potrzebę udowodnienia, że tak nie jest. A jeżeli cię nie zna, to przez tę chwilę i tak cię nie pozna, więc zwyczajnie tracisz wtedy swój czas. Ale i tak przytrafia nam się więcej pozytywnych, niż negatywnych rzeczy. Ludzie potrafią krzywdzić i zawsze będą to robić. Dla artystów, takich jak my, jest to często cios poniżej pasa, szczególnie jeżeli ofiarą pomówień jest na przykład twoja siostra czy twój menedżer - ktoś, z kimś jesteś bardzo związany.
Beyonce: Każda z nas pracuje naprawdę ciężko, a ludzie zawsze mogą rzucić w naszą stronę coś niemiłego. Jest to często spowodowane ich ignorancją. Moja mama powtarza, że jeżeli chcesz coś komuś udowodnić, to już z góry jesteś usprawiedliwiony. A i tak wszystkich kiedyś osądzi Bóg.
Opowiedzcie o jakimś szaleństwie ze strony fanów, z jakim spotkałyście się osobiście.
Kelly: Byłyśmy niedawno w Londynie i pojawiłyśmy się w sklepie sieci HMV. Nikt, zupełnie nikt nie spodziewał się, że przyjdzie nas zobaczyć aż tyle osób i choć miałyśmy zaplanowane wykonanie na żywo „No No No”, ludzie tak szaleli z radości, że wdrapywali się na latarnie, tratowali innych i w którymś momencie było już tak niebezpiecznie, że przerwałyśmy występ i musiałyśmy się stamtąd jak najszybciej ewakuować!
Beyonce: Taka sama sytuacja zdarzyła się w Szwecji. Przyszły podobne tłumy.
Michele: Schlebia nam to, że fani tak nas kochają, ale chcemy, żeby czuli się też przy nas bezpiecznie. Boimy się, że komuś stanie się jakaś krzywda.
Beyonce: To trochę dziwne, że niektórzy nie widzą w nas normalnych dziewczyn, jakimi jesteśmy. Przecież tak samo wstajemy rano, korzystamy z łazienki i ubikacji, czasem kichamy, kaszlemy i może tylko częściej od innych mamy okazję śpiewać. Bo kochamy śpiewać! A podczas spotkań, podczas podpisywania płyt, często spotykamy ciekawych ludzi, z którymi chciałybyśmy porozmawiać, bliżej ich poznać, a w tym szaleństwie nawet nie ma na to szans.
Kiedyś przeczytałem, że bałyście się zostać gwiazdami.
Michele: Ja się nadal boję!
Beyonce: Normalnie staramy się obyć bez ochroniarzy. Kiedy same wybieramy się do supermarketu czy na imprezę, nasze rodziny zastanawiają się, czy jesteśmy normalne, bo nie powinnyśmy nigdzie pokazywać się same. Ja tak nie uważam. Może faktycznie nie umiem trzeźwo oceniać rzeczywistości, ale widząc Janet Jackson z wianuszkiem ochroniarzy myślę sobie, że daleko nam jeszcze do takiej popularności, że mnie to nie dotyczy. Faktycznie dochodzi już do takich momentów, kiedy nie mogę wejść do sklepu, żeby po pięciu minutach nie być otoczoną tłumem fanów. To mnie przeraża.
Michele: Nigdy nie wiesz, czy ktoś cię gdzieś nie zaciągnie, czy cię akurat nie śledzi. Czy taka jest cena popularności?!
Beyonce: Nie chcę doczekać takiej chwili, kiedy nie będę mogła przejść ulicą bez wycelowanego w swoją stronę jakiegoś aparatu fotograficznego. Iść gdzieś ze swoją siostrą nie słysząc, że wszyscy pokazują mnie sobie palcami i obgadują. Już jako 4-latka marzyłam, żeby kiedyś występować przed publicznością, żeby mieś wielu fanów i być kimś popularnym.... Powiem może tylko, że uczucie, jakiego doznaje się na scenie podczas koncertu jest ważniejsze od wszystkich niedogodności związanych za sławą.
W jednym z wywiadów przeczytałem również, że trafiacie ciągle na niewłaściwych facetów.
Michele: Cały czas tak jest...
Kelly: To dziwne, ale codziennie spotykamy ludzi, którzy są dla nas mili, sympatyczni i chociaż ich nie lubimy, to potrafią wydzwaniać do nas codziennie. Ale kiedy zależy ci, żeby ktoś oddzwonił, to na pewno tego nie zrobi. W dodatku ci, których szczerze nie znosisz, jeszcze bardziej cię za to uwielbiają! Ale ciągle nikogo jeszcze nie mamy, więc może za parę lat inaczej odpowiemy ci na to pytanie...
Chodzi mi o to, że jesteście jednymi z najbardziej pożądanych kobiet na świecie, a tak naprawdę nie macie nigdy okazji, żeby tego doświadczyć w bezpośrednich kontaktach. Wasz plan zajęć pęka w szwach...
Beyonce: Nie mamy nawet czasu, żeby myśleć o spotykaniu się z kimś. Dosłownie! Kiedyś, podczas kręcenia zdjęć do musicalu „Carmen”, miałam 40 minut, żeby po prostu pobyć z ludźmi, których właśnie poznałam. To było po raz pierwszy odkąd cztery lata temu skończyłam szkołę!!! I tak to jest w naszym przypadku - spotykamy nowych ludzi, widzimy się z nimi przez 10 sekund, potem mówimy: „Cześć, mam nadzieję, że się jeszcze kiedyś zobaczymy!” i koniec. Jeżeli nie są to jakieś znane osoby czy popularni dziennikarze, to zazwyczaj nie mamy okazji ich już nigdy zobaczyć. Nasze kontakty z ludźmi trwają po około 5 minut i czasem nawet nie wiadomo, co przez ten czas im powiedzieć. Myślą, że nie będziemy z nimi rozmawiać, bo ich na przykład nie stać na kino, a my mamy kupę forsy. A to wcale tak nie jest, bardzo chcemy pogadać!
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|